Tytuł nawiązuje oczywiście do słynnego cytatu Marshalla McLuhana uważanego przez wielu za ojca chrzestnego nowych mediów.
McLuhan nie przepadał za nowinkami technologicznymi. Gdyby żył dzisiaj, prawdopodobnie nie miałby profilu na Facebooku czy Twitterze – mimo że przewidział ich powstanie 40 lat temu. Nie mam też wątpliwości, że dokonałby analizy wpływu mediów społecznościowych na nasze życie szerzej i głębiej od najbardziej znanych dzisiaj domorosłych ekspertów.
Moi znajomi i przyjaciele wiedzą, że lubię porozmawiać o czymś tylko dla przyjemności dyskusji. Liczy się wymiana argumentów – tak dla "czystej rozrywki".
W retoryce chodzi przecież nie tylko o przekonujące argumenty (czyli treść), ale także o sztukę przekonującego mówienia (czyli styl i formę). Tego uczono mnie w szkole.
Nowoczesna technologia zniechęca do nawiązywania bezpośrednich kontaktów między ludźmi ("Przecież możemy porozmawiać o tym na Facebooku."). Tajemnicze algorytmy i pisanie "pod wyszukiwarki" (SEO) stały się ważniejsze od wyobraźni i sztuki pięknego mówienia. McLuhan na pewno by tego nie polubił.
Na naszych szkoleniach medialnych spotykałem biologów, geologów, lekarzy, księgowych i inżynierów, którzy mówili jak bardzo przydałyby im się umiejętności przemawiania, prowadzenia debaty i przekonywania. Żałowali, że nie uczono ich tego na studiach.
Dzisiaj nie wystarczy być genialnym konstruktorem. Trzeba także umieć opowiadać o tym, co się robi w sposób, który zaciekawi i zainspiruje ludzi.
Myślę, że Marshall McLuhan radziłby czytać więcej poezji i mniej tweetować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.