piątek, 27 maja 2016

Ilu pracowników zna misję Twojej firmy?

W małych firmach – zatrudniających od kilku do kilkunastu osób – wszyscy się znają. Pracownicy codziennie rozmawiają, pomagają sobie i razem rozwiązują problemy. Wydaje się, że każdy wie po co przychodzi do pracy i co jest w niej najważniejsze.

Na naszych szkoleniach medialnych widzimy jednak, że komunikacja w małych firmach ma swoje słabe strony, szczególnie kiedy rozmawiamy o misji i wyróżnikach marketingowych.

W małej firmie każdy pracownik jest jej rzecznikiem prasowym – powinien wiedzieć co firma robi, jakie są jej najsilniejsze wyróżniki i w czym jest lepsza od konkurencji. Dobrze jeśli potrafi opowiedzieć o tym zwięźle, rzeczowo i barwnie każdemu kto o to zapyta, na przykład reporterowi lub potencjalnemu klientowi.

Jeśli masz wątpliwości czy wszyscy Twoi pracownicy mówią to samo, proponuję krótki sprawdzian. Gwarantuję inspirującą rozmowę i ciekawe wnioski.

Zbierz wszystkich pracowników w jednym pomieszczeniu nie uprzedzając o co chodzi. Poproś każdego, żeby napisał na kartce misję firmy, jej najcenniejsze wyróżniki i to w czym jest lepsza od konkurencji – krótko, w punktach.

Zbierz kartki i odczytaj je na głos. Będziesz zdziwiony (może nawet rozczarowany) rozbieżnością opinii. Nie panikuj. Ta różnorodność wynika głównie z tego, że każdy pełni w firmie inną funkcję i widzi jej misję przez pryzmat swego stanowiska.

Podobne różnice obserwuje się także w dużych firmach z długą historią. Ale najbardziej widoczne są w start-upach i małych firmach przekształcających się w większe firmy. Ich działy sprzedaży (głównie z winy słabej komunikacji wewnętrznej) jako ostatnie dowiadują się o najnowszych zmianach w strategii, priorytetach i strukturze firmy.

Jesteś gotowy na rozmowę z pracownikami o misji i głównych celach biznesowych Twojej firmy? Wnioski z takiej dyskusji znacząco podnoszą morale i mobilizują do lepszej pracy.

sobota, 21 maja 2016

Ucz się komunikacji z mediami od wilków morskich

Żeglarzy uczą żeglarze. Pilotów uczą piloci. Kucharzy uczą kucharze. To takie oczywiste.

A kto prowadzi szkolenia medialne?

W Internecie można znaleźć oferty trenerów medialnych z bardzo zaskakującym doświadczeniem i kwalifikacjami. Są wśród nich na przykład logopedzi i nauczyciele akademiccy, którzy nigdy nie pracowali w mediach, byli dziennikarze prasowi, którzy nie mieli kontaktu z kamerą i producenci lub ich asystenci, którzy nie napisali żadnej informacji prasowej.

Jak ktoś kto nigdy nie był w kuchni może nauczyć gotowania? Jak ktoś kto nie pilotował samolotu może nauczyć latania? Jak ktoś kto nie żeglował może nauczyć sztuki halsowania?

Jeżeli nigdy nie zadawałeś trudnych i podchwytliwych pytań i – co więcej – nie opracowywałeś kluczowych komunikatów i nie ćwiczyłeś mowy ciała, jak możesz skutecznie uczyć sztuki komunikacji z mediami?

Szukając trenera medialnego lub firmy prowadzącej szkolenia medialne (nie wszystkie agencje PR to robią) zadawaj konkretne pytania tak jak to robią reporterzy. Pytaj o doświadczenie pracy w mediach i sukcesy w roli rzecznika prasowego – jeśli kiedyś stawali po drugiej strony mikrofonu i kamery. Zapytaj czy napisali informację prasową, prowadzili konferencję prasową, udzielali wywiadu na żywo lub musieli odpowiadać na pytania w sytuacji kryzysowej.

W Pressence Public Relations mamy ponad 12 lat doświadczenia pracy w mediach elektronicznych (Polskie Radio i TVP) jako reporterzy, redaktorzy i wydawcy. Przeprowadziliśmy setki wywiadów. Pracowaliśmy dla mediów lokalnych, krajowych i zagranicznych (Sekcja Polska BBC).

Na wszystkich szkoleniach medialnych korzystamy z kamery, ćwiczymy wywiady i podpowiadamy co poprawić. Uczymy jak budować i rozwijać relacje z mediami oraz jak wykorzystać media do swoich celów biznesowych.

Wizerunek i reputacja zależą nie tylko od tego, co powiesz, ale także od tego jak to zrobisz. Dobrze dobrane ćwiczenia pod okiem doświadczonego trenera medialnego dodają pewności siebie w kontaktach z reporterami i zwiększają skuteczność wywiadów.

Ucz się komunikacji z mediami od praktyków, nie od teoretyków. Ucz się od trenerów medialnych, którzy wiedzą jak działają media i czego potrzebują dziennikarze oraz znają ich silne i słabe strony. Ucz się od wilków morskich, pilotów oblatywaczy i mistrzów sztuki kulinarnej.

Jeśli potrzebujesz szkolenia medialnego, prosimy o kontakt. Nasz telefon: 77 441 40 14.

wtorek, 17 maja 2016

Dlaczego w PR nie ma miejsca na białe kłamstwo

Ile razy słyszałeś, że w prezentacjach, wystąpieniach publicznych i wywiadach dla mediów najważniejsze jest opowiadanie ciekawych historii? Czy słyszałeś też, że to mają być historie prawdziwe?

Wyobraź sobie na przykład, że jesteś o krok od wynalezienia lekarstwa na raka. Wiesz, że to nieprawda. Chodziło mi tylko o Twoją uwagę. Mam nadzieję, że mi wybaczysz :-)

Jeśli jednak zacznę prezentację od informacji o nowym lekarstwie, dzięki któremu ludzie od jutra nie będą chorowali na raka, możesz poczuć się oszukany, bo nie ma (na dzisiaj) takiego lekarstwa. Tego możesz już nie wybaczyć.

To tylko wyolbrzymiony przykład pokazujący jak tzw. białe kłamstwo (czyli kłamanie dla większego dobra) może wyrządzić więcej zła niż pożytku w zarządzaniu reputacją.

Czy można naciągać prawdę?

Nie! Reporterzy, konsumenci i konkurencja mogą sprawdzić w Internecie prawdziwość każdego Twojego słowa. Przypominają psa z ulubioną kością. Będą szukali do skutku i jeśli znajdą coś na Twoją niekorzyść, będziesz miał się z pyszna.

Tak bywa na przykład z ofertami sprzedaży, prezentacjami lub wywiadami dla mediów, w których przypadkowe liczby i nieuzasadnione hiperbole wykrzywiają obraz rzeczywistości. Dlatego dla własnego dobra i ochrony swej reputacji każdą liczbę sprawdź dwa razy i poprzyj mocnymi faktami. Podawaj źródła cytowanych badań i analiz. Do cytatów lub komentarzy dodawaj ich autorów.

Na branżowej konferencji może być dziennikarz, który wykorzysta w artykule tylko jedno zdanie z Twojego wystąpienia. Jesteś pewien prawdziwości każdego swojego słowa? A jeśli w jednym zdaniu coś pomylisz i właśnie to zdanie trafi do mediów?

Kłamstwa (większe i mniejsze) żyją własnym życiem i przynoszą zaskakujące kryzysy. To, co powiesz dzisiaj publicznie nie zniknie jutro albo pojutrze – dzięki Internetowi będzie żyć wiecznie.

Konkluzja

Reputację buduje się latami, ale można ją stracić w jeden dzień. W dobie Internetu i mediów społecznościowych nie ma czegoś takiego jak białe kłamstwo. Nic nie zastąpi prawdy, szczerości i uczciwości.

czwartek, 12 maja 2016

Gdzie nacisnąć, czyli lista kontaktów medialnych nie wystarczy

Potencjalny klient zadzwonił z informacją, że jego firma nie będzie potrzebowała agencji PR, bo ktoś dostarczył mu listę kontaktów medialnych w interesujących go miastach.

Klient widocznie uznał, że praca praktyka PR polega na kompilacji listy z nazwiskami, adresami e-mail i numerami telefonów wybranych dziennikarzy.

Zbudowanie listy kontaktów medialnych to niełatwe zadanie – zajmuje dużo czasu i nie jest tanie. Zdobycie listy właściwych kontaktów z dziennikarzami do realizacji konkretnego projektu jest jeszcze trudniejsze. Ale nawet najlepsza lista jest tylko listą.

Prawdziwa praca polega na doprowadzeniu do tego, żeby osoby, które są na tej liście: 1. przeczytały informację prasową, 2. zechciały ją wykorzystać i 3. umówiły się z Tobą na rozmowę.

Przypomina mi się w tym miejscu stara anegdota o awarii maszyny w fabryce. Przez dwa dni nikt nie potrafi znaleźć przyczyny usterki. Na trzeci dzień wzywa się eksperta. Fachowiec po dokładnym obejrzeniu krnąbrnego urządzenia, naciska przycisk i wszystko znowu działa. Jego faktura opiewa na 3,000 złotych. Właściciel zakładu narzeka dlaczego tak dużo sobie liczy za naciśnięcie przycisku. Ekspert opowiada: "Zgadza się, ale to ja wiedziałem, który przycisk trzeba nacisnąć."

Praktycy PR otrzymują honoraria za przyciskanie właściwych guzików. Tę wiedzę można zdobyć tylko dzięki regularnym kontaktom z mediami – przez badanie ich potrzeb, sprawdzanie czego oczekują czytelnicy, widzowie i słuchacze i jaką formę kontaktu dziennikarze lubią najbardziej (telefon, e-mail, wizyta w redakcji).

Klient płaci ekspertowi PR nie za listę kontaktów medialnych, ale za to, co z nią może dla niego zrobić dzięki relacjom z dziennikarzami i medialnej wiedzy.

sobota, 7 maja 2016

Medialny problem z listą zakupów

Lista zakupów to znakomity wynalazek. Kartka z rzeczami, które trzeba kupić znakomicie sprawdza się na co dzień i rewelacyjnie oszczędza czas i chroni portfel przed każdą wizytą w supermarkecie.

Taka sama lista przed wywiadem dla mediów to zapowiedź katastrofy.

Osoby udzielające wywiadów często popełniają prosty błąd: mówią o zbyt wielu rzeczach.

W książce "Selling the Invisible" (Sprzedając Niewidzialne), Harry Beckwith nazywa to "problemem z listą zakupów". Ja mówię o braku priorytetów.

Oto co pisze Beckwith:

1. "Mówienie o wielu rzeczach zwykle nic nie komunikuje."

2. "Jeśli przekażesz dwa komunikaty, większość ludzi zapamięta tylko jeden. Powiedz o jednej rzeczy."

3. "Kiedy coś powiesz, powtarzaj to często."

Dobre rady. Dodam od siebie jedną: staraj się to powiedzieć w maksimum 10 sekund. Dłuższe przekazy mogą być zniekształcone przez reportera.

Czy to znaczy, że należy skracać wywiady do 10 sekund? Oczywiście, że nie.

Ważne, żeby każdy wywiad miał swój kluczowy przekaz – jedną wiadomość, która na pewno trafi do tekstu i będzie zapamiętana przez czytelników. Ten przekaz nie może być dłuższy od 10 sekund. I powtarzaj go przy każdej okazji.