Potencjalny klient zadzwonił z informacją, że jego firma nie będzie potrzebowała agencji PR, bo ktoś dostarczył mu listę kontaktów medialnych w interesujących go miastach.
Klient widocznie uznał, że praca praktyka PR polega na kompilacji listy z nazwiskami, adresami e-mail i numerami telefonów wybranych dziennikarzy.
Zbudowanie listy kontaktów medialnych to niełatwe zadanie – zajmuje dużo czasu i nie jest tanie. Zdobycie listy właściwych kontaktów z dziennikarzami do realizacji konkretnego projektu jest jeszcze trudniejsze. Ale nawet najlepsza lista jest tylko listą.
Prawdziwa praca polega na doprowadzeniu do tego, żeby osoby, które są na tej liście: 1. przeczytały informację prasową, 2. zechciały ją wykorzystać i 3. umówiły się z Tobą na rozmowę.
Przypomina mi się w tym miejscu stara anegdota o awarii maszyny w fabryce. Przez dwa dni nikt nie potrafi znaleźć przyczyny usterki. Na trzeci dzień wzywa się eksperta. Fachowiec po dokładnym obejrzeniu krnąbrnego urządzenia, naciska przycisk i wszystko znowu działa. Jego faktura opiewa na 3,000 złotych. Właściciel zakładu narzeka dlaczego tak dużo sobie liczy za naciśnięcie przycisku. Ekspert opowiada: "Zgadza się, ale to ja wiedziałem, który przycisk trzeba nacisnąć."
Praktycy PR otrzymują honoraria za przyciskanie właściwych guzików. Tę wiedzę można zdobyć tylko dzięki regularnym kontaktom z mediami – przez badanie ich potrzeb, sprawdzanie czego oczekują czytelnicy, widzowie i słuchacze i jaką formę kontaktu dziennikarze lubią najbardziej (telefon, e-mail, wizyta w redakcji).
Klient płaci ekspertowi PR nie za listę kontaktów medialnych, ale za to, co z nią może dla niego zrobić dzięki relacjom z dziennikarzami i medialnej wiedzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.