Dawno, dawno temu i raczej nie za górami i lasami ustalono, że w PR chodzi przede wszystkim o konsumentów – nie o produkty i usługi.
Ta pozornie niewinna i banalna decyzja wywarła i wciąż wywiera ogromny wpływ na to, co robimy w PR.
Pierwszy efekt to zmiana specjalistów PR ze sprzedawców na socjologów. Oczywiście nikt w public relations nie powie, że zajmuje się socjologią – to brzmi zbyt trywialnie. Wolimy nazywać to "antropologią kulturową" (ładnie, prawda?).
Razem z kolegami i koleżankami z badania rynku wymyślamy różne modne hasła, na przykład "pokolenie JP2", "matki pierwszego kwartału" czy "ratuj maluchy".
Zamiast opracowywać oryginalne i porywające projekty PR oparte na produktach i/lub usługach, budujemy niepewne i niejasne "koncepcje" o konsumentach. Fundamentem i uzasadnieniem tych "pomysłów" są nasze socjologiczne stereotypy.
Gdyby nowa wiedza pomagała tworzyć skuteczne kampanie PR, chętnie byśmy z niej korzystali. Niestety PR i reklama wcale dzięki temu się nie rozwijają. Zamiana ze sprzedawców na socjologów nie przyniosła widocznych efektów.
Za spadek efektywności PR i reklamy odpowiadają także inne czynniki, na przykład fragmentacja mediów, szum informacyjny i erozja talentów. Ale nie oszukujmy się – wizytówki socjologów dużo nam w PR nie dały.
Większość socjologicznych "odkryć" to dosyć płytkie uogólnienia, które nie poprawiają znacząco finansowej płynności agencji PR.
Prawda jest wciąż taka, że celny pomysł na nowy produkt lub usługę bardziej zwiększa skuteczność kampanii PR od całej naszej obszernej teorii o tajnikach funkcjonowania społeczeństwa.
Jakie jest Twoje zdanie? Napisz o tym w komentarzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.