Jedną z wyjątkowych cech ludzkiego umysłu jest umiejętność wyobrażania sobie, że wiemy coś czego nie wiemy.
Jest tyle przepięknych rzeczy, które kiedyś wiedzieliśmy.
Wiedzieliśmy na przykład z czego zbudowany jest wszechświat. Tworzyły go protony, elektrony i neutrony, które składały się z kwarków i całej armii jeszcze mniejszych cząsteczek. Kilka lat temu dowiedzieliśmy się, że 96% wszechświata składa się z materii, o której nic nie wiemy.
Nazywamy ją ciemną energią i ciemną masą, bo nie wiemy co to właściwie jest. To nie ma nic wspólnego z gwiazdami i protonami. Nie wiemy nawet jak tego szukać.
Zaledwie 40 lat eksperci obwieścili światu o katastrofalnych zmianach klimatycznych. Początkowo straszyli globalnym oziębieniem. Kilka lat temu – ku naszemu zdumieniu – zmienili zdanie i zaczęli ostrzegać przed... efektem cieplarnianym.
Przez setki lat (może nawet tysiące) byliśmy przekonani, że choroby są sprowadzane na nas przez stare wiedźmy, cuchnące wyziewy lub rozgniewanych bogów. Teraz uczymy się o mikrobach i genetyce.
Wydawać by się mogło, że tyle wieków błądzenia nauczyło nas odrobiny pokory. Nic z tego.
Tak doszliśmy do tematu public relations.
Kiedyś wydawało nam się, że wiemy wszystko o PR. Bo to coś podobnego do... reklamy, tylko za darmo. Im więcej poznawaliśmy PR, tym częściej dochodziliśmy do wniosku, że to inna forma komunikacji.
Nie mieliśmy wątpliwości jak działają media społecznościowe. Z czasem przekonaliśmy się, że wpływ tych mediów na zachowanie konsumentów (czyli decyzje o kupnie produktów) bardzo odbiega od pierwotnych wyobrażeń.
Telewizja miała zabić radio. Internet miał wykończyć telewizję. Tablety mają zastąpić laptopy, a telefony komórkowe wyrugować telefony stacjonarne.
Cały PR ma przenieść się do Internetu... Może w kosmos?
Pomyłki niczego nie uczą.
Natomiast jak pączki w maśle mają się eksperci, którzy jeżdżą z konferencji na konferencję, z gabinetu do gabinetu, z jednego studia telewizyjnego do drugiego – ludzie, którzy wiedzą WSZYSTKO. Wiedzą czego potrzebujemy i jak mamy to zrobić. Doskonale też wiedzą ile mamy za to zapłacić.
Problem w tym, że nic nie wiedzą na pewno – w najlepszym przypadku mogą tylko coś przypuszczać. Każdy kto traktuje ich poważnie jest idiotą.
Szkoda, że kiedyś wiedzieliśmy dużo więcej.
PS. Nadal nie wiem co bardziej szkodzi: kawa czy herbata?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.