środa, 19 listopada 2014

Nie ma jednej definicji PR - i dobrze

Nie ma jednej definicji public relations i założę się, że jeśli taka powstanie, nazajutrz ktoś napisze jeszcze lepszą :-)

Zacznijmy od tego czym PR nie jest.

Public relations nie jest:

1. tanim sposobem zdobycia rozgłosu i popularności,

2. miejscem pracy, gdzie codziennie chodzi się na przyjęcia, udziela wywiadów i wymienia numery telefonów z gwiazdami show biznesu,

3. wyłącznie sztuką pisania i dystrybucji informacji prasowych,

4. branżą, w której pracują tylko nadęte bubki, dziwne farmazony i zdezorientowani praktykanci,

5. profesją, w której powszechna jest wiedza o finansach, ekonomii i zarządzaniu firmą,

6. zawodem, który z otwartymi ramionami przyjmie każdego sfrustrowanego dziennikarza,

7. skuteczne jeśli jest prowadzone przez ludzi bez umiejętności komunikacji w mediach społecznościowych,

8. w stanie ocalić reputacji kogoś kto pozwala dziennikarzom mówić o sobie: debil,

9. zawziętym i dozgonnym wrogiem mediów,

10. synonimem kłamstwa i manipulacji.

Teraz trochę inaczej...

Public relations jest branżą, w której:

1. trudno odnieść sukces zaraz po studiach,

2. nie można pisać jak przedszkolak i emerytowany księgowy,

3. największą karierę robią osoby z wysokim ilorazem inteligencji emocjonalnej,

4. nie brakuje szarlatanów, znachorów i guślarzy,

5. liczy się efektywna komunikacja z różnymi grupami otoczenia, nie tylko z mediami,

6. za często używa się żargonowych wyrażeń,

7. media społecznościowe odmieniły komunikację z konsumentami i dziennikarzami,

8. niektórzy traktują siebie zbyt poważnie,

9. organizuje się konferencje naukowe, na których stale występują ci sami prelegenci,

10. brakuje jednolitego standardu pomiaru efektów i nie wiadomo czy taki kiedykolwiek powstanie.

Jakie są wyróżniki polskiego PR? Napisz o tym w komentarzu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.