Kiedy po pracy wracam do domu mijam często w okolicach dworca kolejowego człowieka, którego najpierw słychać niż widać.
To nie uliczny sprzedawca, nie nawiedzony agitator, ani nie właściciel budki z lodami.
To saksofonista.
Z daleka dochodzą jego skomplikowane jazzowe wprawki. Tabelkę ze skalami ma dokładnie opracowaną – zaczyna od modalnych, przez pentatonikę po skalę bluesową. Chromatyczną ćwiczy najczęściej.
Ma usystematyzowaną widzę o zadęciu. Wie co to "obciąganie", "podciąganie" i "kokietowanie".
Krótko mówiąc, utalentowany muzyk.
Problem? Jego kapelusz jest pusty.
Jako skromny człowiek, który zna wszystkie odpowiedzi na wszystkie proste pytania, mam ochotę chwycić go za poły marynarki i wykrzyknąć: "Chcesz zarabiać? Graj miłe piosenki, nie skale."
Pomyśl teraz o jakimś nieprzyjemnym dźwięku.
Płacz w nocy? Drapanie styropianem po szybie? Skrzypienie nieoliwionych drzwi?
Czujesz ciarki?
A teraz pomyśl o przepięknej muzyce.
Jedna z symfonii Mozarta? Solo na saksofonie na koncercie jazzowym? Romantyczna piosenka z Twojego ślubu?
Czujesz ciepło w sercu?
Tak może działać na nas muzyka.
Większość programów PR nie przypomina muzyki. Zbyt często kojarzy się z hałasem.
Czy Twój PR kojarzy się z muzyką czy z hałasem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.